– Momenty zwątpienia? Takie miałem w zeszłym roku, po moim ostatnim wyścigu w Sanoku. Nic wtedy nie szło po mojej myśli, cały czas miałem tylko pod górkę. Miałem spore wątpliwości, czy kontynuować swoją przygodę z ice speedwayem. Ale ostatecznie postanowiłem próbować dalej. Chciałbym w tym roku pokazać, na co mnie stać i udowodnić, że mam duszę wojownika, bo takim się czuję – mówi w rozmowie ze speedwayevents.pl Michał Knapp, który będzie reprezentował nasz w kraj w ME w ice speedway’u, które już w ten weekend w Sanoku.
Przed nami Texom European Ice Speedway Championship w Sanoku (o imprezie pisaliśmy tutaj: KLIK). Z reprezentantem Polski Michałem Knappem. Może nie w jednej z głównych ról, ale sam zainteresowany ma nadzieję na dobry rezultat.
W niedawnych eliminacjach do mistrzostw świata w Örnsköldsvik Knapp miał kłopoty i zajął 14. miejsce. W pierwszym wyścigu najechał na jego Jesper Iwema i motocykl Polaka uległ uszkodzeniu. Musiał się przesiąść na rezerwową maszynę, na której ścigał się rok temu w Sanoku. To nie jest dobry sprzęt, więc nasz zawodnik wiedział, że w tych eliminacjach za wiele już nie osiągnie.
Ten uszkodzony motocykl udało się odbudować. Jest to o tyle ważne, że tylko ten sprzęt daje nadzieję na nawiązanie walki z rywalami. Dla Knappa ma to ogromne znaczenie. Jeżdżąc rok temu na starym sprzęcie, miał chwile zwątpienia.
– Wiadomo, że żaden z zawodników nie chce przyjmować na torze samych upokorzeń, tylko walczyć i zdobywać punkty. Ja do tej pory nie miałem odpowiedniego sprzętu, by skutecznie rywalizować z innymi
komentuje Knapp.
Tę nową maszynę Knapp ma dzięki pomocy PZM, Macieja Polnego ze speedwayevents.pl oraz sponsorów. Dokąd ten nowy sprzęt go zawiezie? On cieszyłby się z miejsca w ósemce, ale przyznaje, że to nie będzie łatwe.
Knapp zarabia na życie jako kierowca. Pracuje w transporcie. Ice speedway to jego pasja. Przejął pałeczkę po wujku Grzegorzu Knappie, który też jeździł na lodzie.
– Te kolce budzą respekt. To są mierzące 28 milimetrów szpilki ze stali, które na ludzkie ciało działają, jak piła tarczowa. Każdy powinien się ich bać – mówił Knapp w rozmowie z Interią, gdzie opowiadał o swojej miłości do motocykli z oponami, które najeżone są kolcami.
– Podczas treningu na jeziorze upadłem i miałem bliskie spotkanie z moim własnym motocyklem. Przednie koło jeszcze się kręciło. Kolce przecięły kevlar i mocno poraniły nogę. Ta wyglądała, jakbym się spotkał z dzikim kotem – tak z kolei opisywał jeden z wypadków.